Jan Guńka

Jan Guńka     8 marca 1926 – 29 sierpnia 2015 

W latach 70. i 80. był aktywnym członkiem Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, w strukturach którego funkcjonowało ugrupowanie Związku Stanowczych Chrześcijan. W latach od 1977 do 1984 był przewodniczącym ugrupowania Związku Stanowczych Chrześcijan. Począwszy od końca lat 80. do ostatnich miesięcy życia usługiwał w różnych kościołach i społecznościach ewangelicznych jako kaznodzieja i nauczyciel Bożego Słowa.

Mottem Jego służby było: tylko łaska i moc krzyża Pana Jezusa Chrystusa.

Czytając Pismo Święte znajdujemy takie zalecenie dotyczące  dobrych i budujących wzorców pozostawionych nam poprzez tych, którzy szli przed nami śladami Chrystusa i z Chrystusem. Dokładnie  zalecenie to tak jest sformułowane:

 „ Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich.” Hebr. 13; 7.

Tak, mam żywo w pamięci i w sercu mojego drogiego brata w Chrystusie Jana Guńkę, który był i pozostał dla mnie wielkim Bożym błogosławieństwem, drogocennym wzorem i wsparciem w moim życiu, i służbie duszpasterskiej. Dlatego też pragnę wyrazić swoje niektóre tylko wspomnienia z naszych wspólnych relacji ku zbudowaniu i zachęcie wierzących ludzi.

Otóż ja osobiście poznałem br. Jana Guńkę na konferencjach młodzieżowych organizowanych przez E.W.Z. w Puławach oraz Woli Piotrowej. Było to jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy nie było jeszcze zbudowanego domu Zborowego w Puławach Górnych, konferencje odbywały się w stodole u brata Krainy.

Od samego początku, gdy słuchałem głoszonego Słowa Bożego przez br. Jana Guńkę, serce moje pałało. Prostota, miłość, a zarazem wiara z jaką głosił przenikały do głębi mego serca i umysłu.

Z czasem zrodziła się głęboka więź i przylgnęła dusza moja do tego tak, że powstały bliskie relacje między nami. Z perspektywy czasu na podstawie wzajemnych relacji przekonałem się, że w osobie br. Jana Guńki Bóg darował mi cennego duszpasterza i przyjaciela.

I tak przez wiele lat spotykaliśmy się na wspomnianych konferencjach i nie tylko, gdyż wielokrotnie odwiedzał też nasz Zbór w Lubinie.

Wielokrotnie usługiwaliśmy między innymi Słowem Bożym dla licznych uczestników konferencji z rożnych Wspólnot i Kościołów z całej Polski i spoza granic naszego kraju. Ale to nie wszystko, bo w czasie tych konferencji w przerwach pomiędzy nabożeństwami były zorganizowane punkty, w których udzielano duszpasterskich porad i modlitw dla potrzebujących osób. A potrzebujących było zawsze bardzo dużo. Tak też Bóg sprawił, że ja wspólnie z bratem Janem prowadziliśmy rozmowy i modlitwy z tymi osobami, które przychodziły ze swoimi duchowymi problemami i potrzebami.

Często było tak, że nie było czasu aby spożyć obiadu czy kolacji, bo ludzie czekali w kolejce, pomimo tego że było kilka pokoi, w których też inni bracia dokonywali posług duszpasterskich. Natomiast po ostatnich wieczornych nabożeństwach te rozmowy i modlitwy trwały do późna w nocy.

Chcę w tym miejscu podkreślić to, że ja przysłuchując się prowadzonym rozmowom z osobami przychodzącymi do br. Jana Guńki i sposobom jego pomocy dla tych osób, bardzo dużo się nauczyłem jak należy pomagać ludziom, którzy byli duchowo zagubieni oraz obciążeni różnego rodzaju grzechami, a także zniewoleni więzami z powodu praktykowania i korzystania z różnych form okultyzmu.

Pomimo tego że br. Jan nigdy tego nie powiedział o sobie, to na podstawie jego posługiwania, a następnie efektów jego służby zauważyłem, że posiada on od Boga tak ważny i cenny dar rozpoznania duchów oraz tego w jakim stanie duchowym i obciążeniem  znajduje się dana osoba.

I nie tylko to, ale co za tym idzie posiadał tą władzę i moc, aby w imieniu Pana Jezusa i w Duchu Świętym dać skuteczną pomoc ku wyzwoleniu z różnych związków sił ciemności potrzebującym tego osobom. Byłem tego świadkiem wielokrotnie.

Chcę teraz zwrócić uwagę na bardzo ważną sprawę, a mianowicie, że nigdy nie rozpoczynał modlitwy z osobą obciążoną grzechem, dopóki ta osoba nie zrozumiała i nie uznała swojego grzesznego stanu, a następnie w pokucie nie wyznała swoich grzechów. Dopiero wtedy pouczał, że ma zdecydowanie wyrzec się grzechu i bezbożności oraz nieczystych praktyk. Kolejnym krokiem było wyznanie z wiarą Pana Jezusa osobistym Panem i Zbawicielem i wyrażenie decyzji oddania się w posłuszeństwo Bogu. Dopiero wtedy udostępniał możliwość modlitwy w pokucie tej osobie, modląc się równocześnie za nią. Oczywiście nie było przy tym metody powtarzania dyktowanej modlitwy. Po takiej posłudze i modlitwie potrzebujący odchodzili radośni i przemienieni.

Idąc dalej drogą wspomnień, chcę powiedzieć, że brat Jan wielokrotnie gościł w naszym Zborze w Lubinie usługując Słowem Bożym dla miejscowych osób,  jak i na konferencjach młodzieżowych.

Pamiętam jak w czasie jednej konferencji, i też podczas indywidualnych rozmów i modlitw, przyprowadzono młodą dziewczynę, która była bardzo związana naukami Wschodu oraz okultystycznymi praktykami. W czasie rozmowy  wyraziła zdecydowany sprzeciw, ale widoczne było, że to duch zły, który był w niej opanował jej usta. Jednak dzięki krwi Jezusa Chrystusa i mocy Ducha Świętego została uwolniona z tego stanu. Odeszła wolna i radosna.

Po prawie 20 latach spotkałem tą osobę w jednym Zborze, ja jej nie poznałem, ale ona podeszła i przedstawiła się wspominając to wydarzenie z Lubina. Obecnie jest osobą szczęśliwą, wierząca, żoną i matką, a także aktywną w pracy dla Pana. Podobnych wydarzeń było oczywiście więcej.

Mam w pamięci również trudne doświadczenie, a mianowicie pewnego razu był u nas w Zborze brat J. Guńka razem z bratem Lenardem Stenem ze Szwecji.  W czasie kazania br. Stena, gdy br. Jan tłumaczył go, zauważyłem jak nagle zmienił się na twarzy, pobladł i mówił tylko szeptem.  Było to już na koniec kazania i nabożeństwa, więc zaraz pojechaliśmy do domu, ale widząc, że stan się nie poprawia zawieźliśmy brata do szpitala, gdzie został natychmiast przyjęty na oddział intensywnej terapii, a po wykonaniu badania  stwierdzono rozległy zawał serca.

W domu razem z bratem Stenem wołaliśmy w modlitwach do Boga o ratunek dla br. Jana.

Następnie poszliśmy znowu do szpitala i dzięki Bogu dopuszczono nas do miejsca, gdzie leżał podłączony do aparatów wskazujących pracę serca. Tam wspólnie z br. Stenem modliliśmy się nad bratem, a Pan Bóg przyszedł z natychmiastową pomocą, bo poczuł się lepiej. Był to dla nas taki ewidentny dowód Bożego działania.

Nie jestem w stanie opisać wszystkich wspólnych naszych przeżyć, ale wspomnę jeszcze, że mieliśmy do końca bardzo dobre relacje spotykając się bezpośrednio, gdy odwiedzał nas wspólnie ze swoją małżonką, a później ze swoim synem Tomaszem. Oprócz tego często rozmawialiśmy ze sobą telefonicznie. W naszych wspólnych rozmowach zawsze wyrażał troskę o stan duchowy Zborów oraz smutek z tego powodu, że coraz więcej zaniedbywane jest nauczanie dotyczące rzeczywistej pokuty oraz prowadzenie świętego życia w rodzinach chrześcijańskich i Zborach.

A drugie to, że jest coraz więcej ludzi w Zborach, którzy przeżywają bardzo niebezpieczne problemy duchowe, a w odniesieniu do tego brakuje właściwej i skutecznej duchowej pomocy i ukierunkowania dla takich osób.

Ja osobiście zawsze otrzymywałem od br. Jana wiele dobrych rad dotyczących służby duszpasterskiej oraz zachęty co było dla mnie zawsze bardzo pomocne. W każdej naszej rozmowie zapewniał mnie, że wspólnie ze swoją małżonką Zofią codziennie zanoszą modlitwy do Boga za mną i moją rodziną, a także za naszym zborem.

Było to dla mnie osobiście bardzo pomocne i pocieszające.

Natomiast w ostatniej naszej rozmowie telefonicznej wyraził swoją gotowość odejścia do Pana z wdzięcznością wobec Boga za Jego prowadzenie w życiu. Przekazał mi również słowa błogosławieństwa Bożego dla mnie,  mojej rodziny i naszego Zboru w Lubinie.

Była to nasza ostatnia rozmowa i słowa, które powiedział do mnie.

A teraz? Teraz bardzo brakuje mi tych wspólnych rozmów, które zawsze były dla mnie zbudowaniem i przywilejem.

Oceniając z perspektywy czasu naszą współpracę, społeczność, modlitwy mogę z przekonaniem powiedzieć, że brat Jan Guńka był prawdziwym sługą Bożym, którego Bóg używał w szerokim zakresie. Pozostawił po sobie duży zasób nauki w formie kazań i wykładów, które zostały utrwalone na taśmach, płytach i w Internecie z których mogą korzystać wszyscy pragnący. Pozostawił również po sobie dobry wzór do naśladowania oraz błogosławione wspomnienia.

Ja osobiście jestem bardzo wdzięczny Bogu za tego brata i za to, że dany mi został przywilej, na pewnym odcinku życia, mieć z nim społeczność w miłości i wspólnej wierze w Pana Jezusa.

Wiesław Janik

Odszedł człowiek, którego życie zostało zbudowane na Chrystusie – żywym słowie Boga. Pozostały setki kazań, wykładów, artykułów i co uważam za najcenniejsze – świadectwo niezłomnej wiary w Boga. To świadectwo dla wielu ludzi stanowiło niezwykłą wartość.

W czasach duchowego i teologicznego zamieszania, w czasach upadku moralności i zeświecczenia Kościoła jego postawa niosła nadzieję. Był jednym z tych, którzy zdecydowanie opierali się wszelkim pomysłom kościelnych progresistów dążących do „unowocześnienia” i dostosowania Kościoła do funkcjonowania w dzisiejszym świecie.

Stał twardo na fundamencie, którym jest Jezus Chrystus!

Nie wszyscy to akceptowali, nie wszyscy to rozumieli, nie wszyscy (nawet podzielający jego poglądy) stali wiernie u jego boku wtedy gdy traktowano go niegodnie.

W czasie nabożeństwa pożegnalnego z kazalnicy padły słowa o proroczym charakterze jego posługi. Prorok?! Tak, zdecydowanie tak! Bo prorokiem jest każdy kto wiernie przekazuje Słowo Boże! A takim właśnie był Jan! Był prorokiem! A proroków należy uważnie słuchać. Bardzo uważnie.

Czy słuchano słów tego człowieka?

Znam wielu ludzi, którzy go słuchali, troszczyli się o niego i okazywali mu braterską miłość. Dla nas jego głos był cenny. Ale znam też ludzi, którzy nie chcieli go słuchać i zarzucali mu, że nie rozumie wyzwań, przed którymi stoi współczesny Kościół i nie jest gotowy na konieczne (w mniemaniu tych ludzi) kompromisy. Sposób w jaki to często czynili wolę pozostawić bez komentarza. Janek to znosił. Przyznać muszę, iż potrafił zawstydzić pokorą, spokojem ducha i cierpliwością; niewiele się skarżył a jeśli to czynił to z niezwykłą delikatnością.

Czy nie miał wad?

Zapewne jak każdy człowiek, a w szczególności ten, który ciągle przebywał na pierwszej linii duchowej wojny. Pozostanie w pamięci wielu jako wrażliwy i delikatny – mądry człowiek.

Kończąc to krótkie wspomnienie nie mogę nie wspomnieć imienia jego żony – Zosi. To kim był Jan Guńka w dużej mierze zawdzięczał miłości, cierpliwości, lojalności i wierności swojej żony. Zosiu – także dla Ciebie wyrazy miłości i podziękowania od przyjaciół.

pastor Andrzej Cyrikas


Pilnujcie samych siebie i zawsze dziękujcie*

 Na dwa tygodnie przed odejściem do Pana miałem przywilej rozmawiać i modlić się osobiście z bratem Janem Guńka. Jak się później okazało była to ostatnia moja rozmowa z nim. Towarzyszył nam pastor Andrzej Karzełek, do którego w pierwszej kolejności wysłałem niniejszy tekst celem poświadczenia słów naszego brata Jana Guńki. Nasz brat w tym dniu szczególnie był poruszony sytuacją Kościoła Jezusa Chrystusa w naszym kraju. Nawet nie wiem kiedy to się stało, gdy zauważyłem, że nasza rozmowa stała się przesłaniem jakie kierował on do Kościoła. Czym prędzej zacząłem spisywać na moim telefonie komórkowym jego słowa, będąc przeświadczony o tym, że mam do czynienia z „duchowym testamentem“ pozostawionym w szczególności liderom i pastorom odpowiedzialnym za pracę na niwie Pańskiej.  Myślę, że te ostatnie usłyszane przeze mnie słowa naszego brata zawierają dla nas niezwykle cenne przesłanie, zarówno przestrogi jak i zachęty. Czując odpowiedzialność za udostępnienie ich szerszemu gronu niniejszym publikuję co następuje.

Słowa Jana Guńki z dnia 17 sierpnia 2015 roku.

„A jeźliby się upokorzył lud mój, nad którym wzywano imienia mego, a modliłby się, i szukałby twarzy mojej, odwróciwszy się od dróg swoich złych: tedy Ja wysłucham z nieba, i odpuszczę grzech ich, a uzdrowię ziemię ich.“ (2Kron. 7, 14 przekład Biblii Gdańskiej)

Kościół powinien upokorzyć się, nie być zarozumiałym ani wygodnym. To co się dzieje obecnie z Kościołem i gdzie zmierza jest straszne (brat Jan skłonił głowę w milczeniu i pokręcił w zatroskaniu).

Po drugiej wojnie światowej na tej ziemi Bóg zesłał proroctwo do Kościoła, które mówiło, że przyjdą trzy zmiany na Kościół. Pierwsza zmiana: Uwielbienie zastąpi modlitwę. Druga zmiana: dary staną się ważniejsze od dawcy tych darów. Trzecia zmiana: szukanie mocy stanie się bardziej pożądane niż szukanie sprawiedliwości.

To wszystko już się wydarzyło na naszych oczach. Jest tak dużo obciążeń, poprzez muzykę wdziera się okultyzm do zborów. Zwiedzenie przychodzi w wielu formach. Ale wy „pilnujcie samych siebie“ jak mówi Apostoł Paweł. Pilnujcie czytania i nauki. Błogosławiony jest człowiek, który w tym wytrwa aż do końca. Gdy zbliża się koniec drogi człowieka te słowa stają się tak ważne.

Zawsze dziękujmy w życiu Bogu. Dziękujmy sercem i ustami. Zawsze za wszystko dziękujcie.

pastor Tomasz Chyłka

*wstęp i tytuł od autora


zapis przesłania dla Kościoła z dnia 31 lipca 2014


JAN GUŃKA – WSPOMNIENIE.

W sobotę dnia 29 sierpnia 2015 roku w Cieszynie w wieku 89 lat zmarł Jan Guńka.

Do wieczności uprzedzili go: ojciec, matka, brat i siostra. Natomiast pozostali: żona, córka z rodziną, trzech synów z rodzinami, 4 wnuczki i 4 wnuków, bliższa i dalsza rodzina oraz wielu przyjaciół.

Jan Guńka urodził się w Cieszynie 08 marca 1926 roku jako syn Jana i Anny z domu Zagóra.

Jego wczesną edukację przerwał wybuch II Wojny Światowej, podczas której stracił ojca i starszego brata, a sam znalazł się w polskim wojsku w Anglii. Po zakończeniu wojny powrócił do kraju i kontynuując naukę ukończył Wydział Mechaniczno-Lotniczy Politechniki Wrocławskiej. Pracował zawodowo w różnych firmach montażowych i projektowych. Po przejściu na emeryturę udzielał się również społecznie w cieszyńskim kole terenowym Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych.

W sierpniu 1954 roku we Wrocławiu poślubił Zofię Pilniakowską, po czym powrócił wraz z żoną do swego rodzinnego miasta Cieszyna na stałe. W małżeństwie przeżyli razem 61 lat i wychowali czworo dzieci.

Jan Guńka wychowywał się w ewangelickiej rodzinie, która uczestniczyła w Społeczności Związku Stanowczych Chrześcijan na Śląsku Cieszyńskim. To wychowanie oraz trudne przeżycia wojenne doprowadziły go do podjęcia decyzji o oddaniu swojego życia Panu Jezusowi Chrystusowi, co nastąpiło 26 grudnia 1947 roku w Suchej Górnej na Zaolziu. W 1955 roku przyjął chrzest wiary w Wiśle Malince. Natomiast końcem lat 50. przeżył chrzest Duchem Świętym, co stało się szczególną inspiracją do służby w Kościele Pana Jezusa Chrystusa.

W latach 70. i 80. był aktywnym członkiem Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, w strukturach którego funkcjonowało ugrupowanie Związku Stanowczych Chrześcijan. W latach od 1977 do 1984 był przewodniczącym ugrupowania Związku Stanowczych Chrześcijan.

Począwszy od końca lat 80. do ostatnich miesięcy życia usługiwał w różnych kościołach i społecznościach ewangelicznych jako kaznodzieja i nauczyciel Bożego Słowa.

Poświęcał wiele czasu na usługę duszpasterską dla ludzi zagubionych i owładniętych problemami. Wykazywał przy tym ogromną cierpliwość i duchową wrażliwość.

Uczestniczył również w wielu konferencjach dla pastorów różnych kościołów służąc im swym wieloletnim doświadczeniem, wiedzą i duchowym poznaniem.

Pozostały po nim setki kazań i wykładów, które są ogólnodostępne na stronach internetowych

Mottem Jego służby było: tylko łaska i moc krzyża Pana Jezusa Chrystusa.

A dzisiaj … wierzymy, że jest już w bezpośredniej społeczności z Jezusem Chrystusem tam w niebie.

/wygłoszone na pogrzebie Jana Guńki/

Kazania wideo

Kazania audio