Aktualności

LEKCJA MIŁOŚCI – biblijne fundamenty

LEKCJA MIŁOŚCI – biblijne fundamenty

dnia 5 maja 2018

Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem. Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich (J. 15,12-13).

Nasz Zbawiciel, ucząc nas prawdziwej miłości, posłużył się terminem, który znamy już z poprzednich lekcji. Ten termin zawiera się w słowie „agapi”.

Przypomnijmy, że Boże Słowo używa tego określenia, aby zobrazować nam cechy miłości doskonałej, czyli takiej, o jakiej antyczni Grecy jedynie marzyli i uważali ją za nieosiągalną. Prawdą jest, że bez nowego narodzenia z Ducha Świętego, ta właśnie miłość „agapi” pozostaje poza zasięgiem jakiegokolwiek człowieka.

Tekst przewodni (J. 15,12-13) wspomina o największej miłości, jakiej może doświadczyć człowiek. Fragment ten mówi też, że tej najwspanialszej miłości człowiek narodzony z Boga może również udzielać. Dlatego uczeń Jezusa Chrystusa nie zajmuje się abstrakcyjnymi rozważaniami w kwestii doświadczania i udzielania miłości, ale stara się nauczyć od Mistrza, jak tę miłość praktykować.

Pan Jezus Chrystus umieścił cud miłości pośrodku swojej relacji z człowiekiem i oczekuje, że ludzie również umieszczą miłość w centrum swoich wzajemnych relacji.

Pewien uczony w Piśmie zapytał Jezusa: „Nauczycielu, które przykazanie jest największe?” (Mat. 22,36). Odpowiedź Jezusa uświadamia nam priorytety, którymi Pan się kierował. Powiedział Jezus: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Mat. 22,37-39).

Chrystus nazwał to przykazanie wielkim i pierwszym. Biblijna greka wypowiedź Jezusa o wielkości tego przykazania określa słowem „megali”. Znaczenie jest następujące – jeśli coś jest „megali” (wielkie), przysłania wtedy wszystko, co znajduje się poza tą wielkością. Chcąc cokolwiek zobaczyć, co przysłania ta niebiańska wielkość, musimy świadomie pominąć miłość (o jej wielkości mówi Zbawiciel), która stoi przed nami.

Takie działanie jest jednak niezgodne z zamierzeniami Pana i On ich nie aprobuje! Tak jak masyw górski (megali) przysłania nam wszystko, co znajduje się poza nim, tak Boża miłość przysłania to, co wolą Boga winno być przysłonięte.

Świetnie to rozumiał Apostoł Paweł, który w Pierwszym Liście do Koryntian napisał: „Miłość wszystko zakrywa” (gr. znosi, wytrzymuje – 1Kor. 13,7). Taka właśnie miłość przywiodła Zbawiciela na ten świat. On świadomie, pełen miłości „agapi”, patrzył na człowieka, a widząc zagubioną, grzeszną i nie potrafiącą pomóc sobie istotę, przez krzyż Golgoty poprowadził człowieka na drogę zbawienia (J. 3,16).

W taki oto sposób Pan zademonstrował nam, czym miłość jest, określił także jej granice, nie ustanawiając żadnych granic. Kiedy Chrystus rozmawiał z uczniami (J. 15,1-27), mówił im, że nikt nie ma większej miłości od tej, „gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich” (J. 15,13).

Słowa Jezusa są niezwykle ciekawe. Greka biblijna, zapisując wypowiedź Jezusa dotyczącą największej miłości, używa określenia „mizona”. To słowo tłumaczone na język polski oznacza: wielki, duży, wysoki, szeroki i gruby. Słowo to jest pokrewnym słowem w stosunku do wspomnianego wcześniej słowa „megali”.

Największe przykazanie jest więc „megali” i miłość, o której wspomina, ma funkcję przysłaniania wszystkiego, co miłością nie jest. Wypowiedź Jezusa z Ewangelii Jana (15,13) wskazuje, że miłość, którą ofiarowuje On za życie braci, wypełnia całą przestrzeń, w której żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Ta największa (mizona) miłość jest bowiem wielowymiarowa i obejmuje dosłownie grubość, wysokość i szerokość ludzkiej rzeczywistości.

W tym kontekście lepiej rozumiemy wypowiedź Pawła z Listu do Efezjan, która brzmi: „Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą” (Ef. 3,17-19).

Słowa Pawła odnoszą się do doświadczenia Osoby Chrystusa i jego nadzwyczajnej miłości. Słowa te mają szczególne znaczenie, gdy odniesiemy je do wspólnoty wiary, a owoce tego doświadczania miłości Apostoł również odnosi do Kościoła (Ef. 3,20-21).

Zreasumujmy w tym miejscu nasze rozważania. Na podstawie nauczania Słowa Bożego możemy postawić następującą tezę: Kiedy Bóg w swoim Słowie uczy nas miłości, to czyni to niemal zawsze w odniesieniu do Kościoła – Chrystusowego Ciała!

Nasza osobista relacja z Bogiem i nasza miłość do Jezus jest nieustanie weryfikowana poprzez nasz stosunek do innych ludzi, a w szczególności do wierzących w Jezusa Chrystusa. Na nic zdają się nasze werbalne deklaracje o miłości, jaka łączy nas ze Zbawicielem, jeśli brakuje nam miłości do tych, którzy każdego dnia tworzą z nami społeczność.

Apostoł Jan tak o tym napisał: „Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1J, 4,20).

Jezus, ucząc nas miłości, nieustannie nawiązuje do jej niebiańskiego pochodzenia, taką bowiem jest miłość „agapi”. Życie w tego rodzaju miłości wyklucza obecność świata uczuć jako determinanty kształtującej nasze postawy we wzajemnych relacjach.

„Agapi” to decyzja w pełni akceptująca Boga i Jego wolę. „Agapi” to również decyzja akceptująca człowieka w celu odprowadzenia go pod krzyż Zbawiciela. Z tego również powodu znajdujemy w Bożym Słowie taką wypowiedź Apostoła Jana: „Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą” (1J. 3,17-18).

Słowa zapisane przez Jana pod natchnieniem Ducha Świętego, w kontekście osoby Apostoła, mają niezwykłe znaczenie. Kiedy Jan jeszcze chodził z Jezusem, zdarzyło mu się, w porozumieniu ze swoim bratem, zapragnąć odpłaty ogniem z nieba Samarytanom, którzy nie przyjęli ich w gościnę. Wtedy Nauczyciel zwrócił im uwagę mówiąc: Nie wiecie jakiego ducha jesteście!

Metamorfoza, jakiej doznał Jan, uczyniła z niego innego człowieka. Jego serce zostało odmienione, a doświadczenie Chrystusa na zawsze zmieniło jego postrzeganie rzeczywistości. Wielu chrześcijan operuje dzisiaj popularnym frazesem o tym, że cienka granica oddziela miłość od nienawiści. Tacy ludzie nigdy nie poznali i nie zasmakowali prawdziwej miłości „agapi”.

Związani i targani uczuciami próbują co prawda okazywać miłość, ale permanentna niedoskonałość tych, których obdarowują uczuciami, prowadzi ich w krainę goryczy i nieustannego bólu.

Prawdziwa ofiarna miłość „agapi” uzdrawia tego, który ją poznał. Ta miłość usuwa wszelki strach! Tak o tym mówi Boże Słowo: „W miłości nie ma strachu, ale doskonała miłość usuwa z człowieka strach, bo strach prowadzi do udręki, a udręczonego nie stać na pełną i doskonałą miłość” (1J. 4,18-tłum. autorskie).

Przypomnijmy słowa Jezusa, który powiedział: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś ofiarowuje siebie za przyjaciół swoich”. Ta miłość, w której chodzi Chrystus, jest wszechogarniająca. Cała znana nam przestrzeń jest wypełniona tą miłością! Pisząc do Efezjan, Apostoł Paweł modli się o to, aby wszyscy wierzący poznali miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie.

Czy miłość zatem czyni poznanie nieważnym? Oczywiście, że nie! To właśnie poznanie inspirowane Bożym Słowem uświadamia nam wielkość Bożej miłości. Dlatego tak ważnym jest, aby nigdy nie lekceważyć swojego duchowego i intelektualnego rozwoju. Tak bowiem poznajemy Boga, który otwiera nam drogę do przyjęcia, doświadczenia i udzielania innym świętej miłości „agapi”.

To miłość, która czerpie wprost z Ducha Świętego i nie lokuje swych fundamentów na człowieku. Dlatego taka miłość jest pozbawiona strachu oraz cieszy się wolnością i radością w dawaniu siebie. Jeśli podporą naszej miłości jest jakikolwiek człowiek, to taka miłość (raczej uczucia) będzie uzależniona od duchowej kondycji tego, w kim ulokowała siebie. Człowiek, który boi się miłości, to zwykle ktoś, kto lęka się głębokiego zranienia.

Z całą pewnością taki człowiek już doznał zawodu w relacjach z innymi ludźmi i boi się kolejnego ciosu, kolejnego cierpienia i kolejnego zawodu. Należy jednak zdecydowanie uznać, że posługiwanie się tego rodzaju miłością jest działaniem na poziomie ciała i nigdy nie pozwoli nam zbliżyć się do doskonałości ukrytej w miłości „agapi”.

Ta miłość jest wolna w działaniu, nawet wbrew podszeptom własnego ciała i potrafi zdecydować o udzielaniu siebie zarówno Bogu, jak i ludziom. Zgodnie z tym, co napisał Jan w swoim Pierwszym Liście, człowiek, który tak miłuje, stał się pełnym i doskonałym w miłości.

Świadomość tego, kim jest Bóg, jaki On jest, oraz doświadczenie Jego bliskości skutecznie odmienia każde ludzkie życie, pozwalając człowiekowi cieszyć się Chrystusową miłością. Tak właśnie żył i tak właśnie kochał nas Zbawiciel w czasie swojej ziemskiej służby.

Każdy zrodzony z Boga i świadomy istoty Królestwa Bożego z radością oddaje swoje życie za braci. Słowo „życie” (gr. fichin), może oznaczać zarówno życie w wymiarze fizycznym, jak i duszę. Biblijna greka nie rozstrzyga tego jednoznacznie, jednakże życie naszego Zbawiciela samo w sobie jest dla nas odpowiedzią. On w miłości oddał siebie do dyspozycji oprawców i zawisł na krzyżu Golgoty za grzech świata.

On oddał jednak też siebie do dyspozycji ludzi, nie pozostawiając niczego tylko sobie. Tak o tym napisał Apostoł Paweł: „Albowiem znacie łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, że będąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali’ (2Kor. 8,9).

Pan ogołocił siebie z wszelkiego bogactwa przysługującego Synowi Bożemu, a swoje doskonałe życie oddał do naszej dyspozycji na wieki. W Nim nie mamy już własnej sprawiedliwości (Flp. 3,9) i w Nim „mamy odkupienie i odpuszczenie grzechów” (Kol. 1,14). Biblia zapewnia nas, że mamy także „pełnię w Nim” (Kol. 2,10).

Chrystus w swojej miłości dał nam na wieczność siebie i jest to najcudowniejsze, co mogło przydarzyć się człowiekowi.

Andrzej Cyrikas