Aktualności

MIŁOŚĆ CHRYSTUSOWA cz. 3

MIŁOŚĆ CHRYSTUSOWA cz. 3

dnia 7 stycznia 2019

Niewielu ludzi doświadczyło tak cudownego objawienia, jakie stało się udziałem Jana Chrzciciela!

Kiedy zobaczył on przechodzącego Jezusa, głośno zawołał: Oto Baranek Boży!

To właśnie dla tej chwili narodził się Jan Chrzciciel. To właśnie dla tego wyznania Święty Bóg już w łonie jego matki napełnił go Duchem Świętym i przeznaczył go, aby stał się głosem wołającym na pustyni i poprzedzającym przyjście Syna Bożego.

Niewielu ludzi pozostających w służbie dla Boga doświadcza w całej pełni owoców tej służby – Janowi jednak zostało to podarowane!

We właściwym czasie, stanął on we właściwym miejscu i był gotowy do tego, aby Bóg mógł użyć go we właściwy dla siebie sposób!

Zanim jednak Jan objawił światu Jezusa, wiele lat spędził na pustyni ucząc się rozeznawania Bożego głosu w otaczającej go rzeczywistości, a także ucząc się chodzić w posłuszeństwie Temu głosowi.

Jan Chrzciciel nie należał do ludzi rozmiłowanych w tłumach i nie zabiegał o żadne zaszczyty. Kiedy jednak Bóg wezwał go nad Jordan, to właściwie rozeznał głos wołającego go Boga, odpowiedział na Boże wezwanie i wszedł z wiarą na drogę, z której już nigdy miał nie powrócić.

Jan wskazując nad Jordanem na Chrystusa, Bożego Baranka, wskazał też na własnego Zbawiciela, którego jak wszyscy sprawiedliwi Żydzi, oczekiwał i za którym podobnie, jak i inni Izraelici tęsknił. Dobry Bóg pozwolił Swemu wiernemu słudze ujrzeć zbawienie jakie przygotował wszystkim ludziom.

Radość Jana musiała nieopisana. Przez długie lata modlił się, przez długie lata wyczekiwał na wypełnienie się tych modlitw, przez te lata uczył się też słuchać Bożego głosu; poświęcił też Świętemu Bogu swoją młodość i doczekał się spełnienia złożonej mu przez Boga obietnicy.

Święty Bóg pozwolił mu zobaczyć wcielonego Pana Zbawienia!

W duchowym życiu Jana musiał to być prawdziwy czas triumfu i doświadczania Bożej chwały.

Kiedy przyglądamy się Janowi widzimy jednak, że chociaż chodził w ogromnej radości i poczuciu wypełnionej misji, to jednak zawsze był świadomy swojego miejsca, które Bóg pozwolił mu zająć w cudownym planie zbawienia.

To Jan Chrzciciel jest autorem pięknych słów, które skierował ten prorok pod adresem Jezusa: On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym.

Jan, który dostąpił spełnienia w służbie, wiedział, że nadszedł czas, kiedy musi ustąpić miejsca Temu, który właśnie przyszedł. Bóg pozwolił jeszcze Janowi zobaczyć, jak na Jezusa, który przyjmował chrzest z jego rąk, zstąpił Duch Święty w postaci gołębicy; Bóg pozwolił też Janowi, aby ten rozpoznał Boży głos, który oznajmiał, że Jezus jest Synem Bożym.

Ten Boży człowiek był świadomy, że służba, którą pełnił musi być uzupełniona jednak o dar, który mógł ofiarować tylko Ten, którego on sam zapowiedział i którego sam ochrzcił. Wyznał więc Jan i zapowiedział, że on sam chrzci tylko w wodzie na odpuszczenie grzechów, ale Ten, Który nadchodzi będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem! I tak oto we właściwym czasie ten wielki prorok gotów był ustąpić miejsca Zbawicielowi, a uczynił to pełen miłości i poczucia, że jego misja została już wypełniona.

Dopóki Chrystus za sprawą świadectwa Jana jeszcze się nie objawił, to właśnie Jan był głosem Boga w Izraelu. To do niego przybywali ludzie z najodleglejszych stron, aby słuchać jego kazań i pozwolić się ochrzcić jego rękami. Do niego też najwyższe religijne władze Izraela wysyłały swoich przedstawicieli, aby wybadać czy to nie on właśnie jest oczekiwanym Mesjaszem.

Gdy jednak objawił się Chrystus, wszyscy, nawet jego uczniowie opuścili go i odeszli gremialnie do Chrystusa.

Jan niewątpliwie był wspaniałym Bożym sługą. Sam Zbawiciel nazwał go największym spośród tych, którzy urodzili się z niewiasty. Chrystus powiedział też Żydom, że jeśli chcą, to mogą mówić o Janie, że ten jest Eliaszem!

Jan Chrzciciel jak każdy człowiek, pełen emocji i oczekiwań, musiał jednak zmierzyć się z faktem, iż bardzo szybko utracił swoją ogromną popularność. Niczego nie wiemy o jego przeżyciach w tej kwestii, lecz przyglądając się jego dalszej służbie dowiadujemy się, że człowiek ten pozostał wierny Bogu, służąc Mu i głosząc Jego Słowo.

Gdy jednak sprzeciwił się królowi Herodowi, nazywając bezprawiem chęć poślubienia przez Heroda żony swojego brata, to przypieczętował tym samym swój los. Na rozkaz tegoż Heroda został uwięziony i musiał stanąć w więzieniu do duchowej walki.

Jakie myśli napłynęły wtedy do serca Jana? Być może zadawał sobie następujące pytania: Skoro służyłem tak wiernie mojemu Bogu, to dlaczego muszę teraz siedzieć w więzieniu? Dlaczego ludzie, którzy niesprawiedliwie mnie uwięzili, nie są przez Boga osądzeni. Dlaczego Bóg nie reaguje na tak jawną niesprawiedliwość?

Być może zastanawiał się też Jan, Kim właściwie jest Ten, o Którym tak niedawno powiedział, że jest Barankiem Bożym? A może się pomyliłem, myślał Jan i teraz słusznie ponoszę odpowiedzialność za sprzeciwienie się Bożej woli?

Wszystkie trudne sytuacje, w których niejednokrotnie stawia nas życie, bardzo skutecznie weryfikują wartość naszej wiary. Najmniejszy nawet kryzys wydaje się bezcenny, ponieważ objawia się wtedy prawda o nas samych i prawda o wartości naszego duchowego życia.

Gdy toczymy duchowy bój, zdarza nam się docierać do miejsca, w którym możemy już tylko wołać: Boże, czy Ty naprawdę istniejesz? Czy Ty naprawdę jesteś, a jeśli tak, to czy Ty o mnie jeszcze pamiętasz?

Zdarza się, iż kołacze się w naszej głowie myśl, że błędem było udanie się w podróż za Bogiem; gdy bowiem potrzebujemy Jego pomocy, wygląda jakby On nas akurat opuścił.

Cierpienie Jana musiało być nie do zniesienia. Pytania, które stawiał sobie Jan, ciągle nie znajdywały odpowiedzi. Postanowił więc ten cierpiący człowiek wysłać swoich uczniów do Jezusa, aby Go zapytali: Czy ty jesteś Tym, Którego oczekiwaliśmy?

Jakiej odpowiedzi oczekiwał Jan od Chrystusa? Tego co prawda nie możemy wiedzieć, ale ta która przyszła, doprowadziła do porządku całe duchowe życie Jana Chrzciciela.

Odpowiedź Jezusa była następująca: Ślepi odzyskują wzrok i chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą, umarli są wskrzeszani, a ubogim zwiastowana jest Ewangelia!

Jan doskonale znał proroctwa zapowiadające przyjście i przebieg służby Mesjasza. Pan Jezus przemówił do niego tak, jak Bóg przemawia do duchowego człowieka, a Jan znakomicie zrozumiał udzieloną mu odpowiedź.

Niedługo później Jan został ścięty. Wielu nawet nie zauważyło jego odejścia, a niewielu zapłakało nad jego losem.

Dlaczego Bóg nie ocalił życia tego wiernego sługi?

Dla ludzi tego świata, życie na tym świecie to wszystko, czym dysponują; jednakże Jan odszedł z tego świata do Boga, Którego umiłował, do Boga, Któremu pomimo cierpień i osamotnienia, pozostał wierny do końca.

Gdy czytamy List do Hebrajczyków, to tenże List objawia nam, że Jan dołączył do grona duchów ludzi sprawiedliwych, którzy trwają w uwielbieniu przed obliczem Świętego Boga!

I tak po wielu latach trudnej i wiernej służby swojemu Bogu, Jan dotarł wreszcie do miejsca swego odpocznienia – stanął w uwielbieniu przed obliczem swego Niebiańskiego Ojca.

Andrzej Cyrikas – pastor CHWE Bielsko-Biała