Aktualności

Lekcja pogardy – umiłowanie świata

Lekcja pogardy – umiłowanie świata

dnia 12 stycznia 2019

„I my chcemy być takimi, jak wszystkie ludy, niech nas sądzi nasz król, niech nam przewodzi i niech on prowadzi nasze wojny!” (1 Sam 8,20).

„Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki” (1 J 2,15-17).

Można się zastanawiać, jak to się dzieje, że ludzie żyjący w bliskości Bożych mężów mają jednak serca pełne pożądliwości i miłości do tego świata. Biblia podaje zbyt wiele takich przykładów, abyśmy mogli tę prawdę zignorować. Jednak niezwykle ciekawym jest fakt, że dopóki żyją i służą ci wielcy Boży mężowie, to zło ukryte w ludzkich sercach nie może się zbytnio manifestować.

Dopóki żył Samuel, to chociaż lud Izraela pragnął żyć tak, jak otaczający ich świat, to musiał jednak uznawać autorytet Słowa Bożego, głoszonego przez świętego proroka. Później, dopóki żył król Dawid, jego następca Salomon pozostawał pod autorytetem Słowa, któremu wierny był jego ojciec, Dawid. Dopiero śmierć Dawida sprawiła, iż stopniowo Salomon zaczął wchodzić na drogę upadku. Wielu judzkich królów wiernie służyło Bogu, ale często się zdarzało, że ich synowie zupełnie zbaczali z dróg Pańskich i służyli obcym bogom. Dopóki żyli święci ojcowie, zło, które tliło się w sercach synów, nie mogło objawić w pełni swego oblicza. Jednakże śmierć świętych wszystko zmieniała!

Apostoł Paweł, który żegnał się ze starszymi Kościoła w Efezie zapowiedział: „Nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą” (Dz 20,30). Dopóki żył i służył święty apostoł, ludzie żyjący w buncie wobec Słowa Bożego, nie ośmielili się podnieść swych diabelskich argumentów wobec Kościoła w Efezie. Śmierć Pawła znowu wszystko zmieniła!

Kiedy czytamy kolejny List do Efezjan (Obj 2,1-7), tym razem skreślony ręką apostoła Jana, to mamy przed oczami zupełnie inny obraz Kościoła, niż w czasach służby Pawła. Ten pełen chwały Bożej Kościół porzucił swoją pierwotną miłość – porzucił Chrystusa! Stało się tak, jak prorokował Paweł! Powstali w tym zgromadzeniu ludzie, którzy zatruli świętych fałszywą ewangelią i odprowadzili serca wielu Efezjan od Chrystusa.

W czasach Samuela Izraelici ośmielili się powiedzieć: I my chcemy być takimi, jak wszystkie ludy (1 Sam 8,20a). Bóg objawił Samuelowi, że to pragnienie Izraela nie było czymś nowym i nie powinno go zadziwiać. Prorok Izajasz powiedział: „Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie” (Mt 15,8). Chociaż proroctwo Izajasza datowane jest na około 350 lat później, to znakomicie charakteryzuje ono także stan serca Izraela z czasów Samuela.

Izraelici chcieli króla na wzór tego świata, a pogardzili Królem, który chciał być dla nich nigdy nie wyczerpującym się błogosławieństwem!

Bóg rzekł niegdyś do Mojżesza: „Będę się przechadzał wśród was i będę waszym Bogiem” (3 Moj 26,12), aby wiele wieków później powtórzyć swoje pragnienie przez Jeremiasza: „(…) Słuchajcie mojego głosu, a ja będę waszym Bogiem, wy zaś będziecie moim ludem, postępujcie całkowicie tą drogą, którą wam nakazuję, aby się wam dobrze działo” (Jer 7,23).

Wybierając sobie króla według wzorców tego świata, lud Izraela uczynił dokładnie to samo, co tysiąc lat później, kiedy Piłat wyprowadził Jezusa i postawił Go wobec ludu, pytając: Kogo wybieracie, króla waszego, czy (bandytę) Barabasza (Mt 27,17)?!

Musi zadziwiać fakt, że naród wybrany przez Boga tak często wybierał przekleństwo i grzech, a odrzucał pokój i błogosławieństwo. Nasz Zbawiciel, który znał świetnie Torę (był przecież jej autorem) i pamiętał słowa Izajaszowego proroctwa, które mówiły o tym, że serce Izraela jest daleko od Boga, powiedział do swoich uczniów: „Z serca pochodzą bowiem złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa” (Mt 15,19).

Pamiętajmy, że człowiek, którego serce jest złe, zawsze wybierze przekleństwo! Jan apostoł, pisząc swój pierwszy list, zawarł w nim następujący fragment: „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki” (1 J 2,15-17).

Kiedy spojrzymy do greckiego tekstu Pierwszego Listu Jana to zauważymy, że apostoł przestrzega odbiorców swego listu przed obdarowywaniem świata, świętą miłością agapi.

Ten najszlachetniejszy rodzaj miłości, tej miłości, którą Bóg umiłował człowieka nie może być rzucony jak „perły przed wieprze”. Świat nie zna takiej miłości, nie chce jej znać, a jeśli ją spotyka, to jej nienawidzi! Wielu wierzących ludzi, których życie dalekie jest od bliskiej społeczności z Bogiem powie, że oni nie darzą świata taką miłością. Odpowiedź tych ludzi może być wynikiem braku właściwego nauczania, albo jest zwyczajnym kłamstwem.

Biblijna greka nauczając o miłości agapi zwraca uwagę na niezwykłą jej cechę, a mianowicie miłość agapi zawsze jest decyzją!

Kościół w Efezie w czasach, gdy powstawała Księga Objawienia był przekonany o swojej miłości do Chrystusa. Jednakże Bóg postrzegał ten Kościół zupełnie inaczej i zarzucił temu zgromadzeniu, że porzuciło ono swoją pierwszą miłość. W biblijnej narracji oznacza to, że wierzący ludzie w Efezie porzucili Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela, a w Jego miejsce ustawili coś, co można określić zaangażowaniem i religią (Obj 2,2-4).

Jeśli ktoś oddaje siebie do dyspozycji tego świata w miłości agapi, natychmiast wchodzi pod przekleństwo diabelskiej pożądliwości (1 J 2,15-17). Biblijna greka zapisała „pożądanie” słowem epithimia, które to słowo oznacza: pragnienie i pożądanie. Ciekawa jest etymologia tego słowa. W jego skład wchodzi przyimek epi, który oznacza: na lub po, a także słowo thimos, oznaczające: namiętność, skłonność, pragnienie, gniew, a nawet wściekłość. W dosłownym więc tłumaczeniu słowo epithimia można byłoby odczytać jako: wejście na drogę namiętności, skłonności, pragnienia, gniewu czy wściekłości lub jako sięgnięcie po namiętność, pragnienie, gniew i wściekłość oraz jako uwolnienie skrywanych dotąd skłonności.

Oprócz przekleństwa pożądliwości, człowiekowi, który miłuje świat, grozi inne niebezpieczeństwo, zapisane w Biblii Warszawskiej słowem „pycha”. Biblijna greka aby wyrazić ten stan, użyła słowa alazoneia, które oznacza: samochwalstwo. Słowo to bardzo dobrze opisuje ogólny stan Kościoła w Efezie zarysowany w Księdze Objawienia, gdzie wierzący choć pełni trudu, wytrwałości i cierpienia dla Bożego imienia, nawet nie zauważyli, że porzucili swoją pierwszą miłość – Jezusa Chrystusa.

Musimy pamiętać, że flirt ze światem zawsze dla chrześcijan kończy się duchową katastrofą.

Paweł, który napisał Drugi List do Koryntian zawarł w nim następujący passus: „Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan,I nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący” (2 Kor 6,14-18).

Apostoł przypomina, że każdy kto stał się uczniem Jezusa Chrystusa już chodzi w jednym jarzmie z Jezusem Chrystusem, nie może nagle zmienić swojego jarzma, aby następnie chodzić w tym obcym jarzmie z niewiernymi (2 Kor 6,14). Biblijna greka określiła to słowem eterozigeo, które oznacza: stawanie do odmiennego zaprzęgu lub stanowienie w zaprzęgu niedobraną parę!

Zbyt często chrześcijanie decydują się na tego typu rozwiązanie i łudzą się, iż z ludźmi, którzy nie są uczniami Chrystusowymi można jednak chodzić w duchowej jedności. Jako przykład można podać zawiązywanie małżeństw pomiędzy wierzącymi w Chrystusa i niewierzącymi w nadziei, że taki związek ma szansę, aby rozwinąć się i przetrwać. Doświadczenie uczy, iż nawet, jeśli zdarzają się takie pozytywne przypadki, to są one jedynie wynikiem Bożej łaski i Bożego miłosierdzia. Natomiast większość takich związków bardzo szybko zaczyna przeżywać głębokie załamanie i kończy się tragedią!

Chrześcijanie powinni wiedzieć, że z ludźmi tego świata nie mogą chodzić w duchowej jedności, albowiem z ludźmi pozbawionymi żywej wiary w Chrystusa niewiele ich łączy.

Świat, który niestety nieustannie pociąga wielu wierzących w Chrystusa, jest ciemnością, która pozostaje we władaniu księcia tego świata. Każdy, kto miłuje ten świat, wyraża zgodę na to, aby książę tego świata przejmował nad nim autorytet i władzę.

Zbyt wielu tak zwanych wierzących ludzi, słysząc o uczniostwie w Jezusie Chrystusie, dyskretnie wycofuje się z bliskich relacji z tymi, którzy wezwanie Jezusa traktują poważnie. Pan Jezus powiedział: jeśli kto chce pójść za Mną… (Mt 16,24), a to oznacza, że zaproszenie jest skierowane tylko do tych, którzy zdołali je usłyszeć. Jeśli ktoś nie usłyszał tego zaproszenia, to nie oznacza, że może z ulgą wyznać, iż Jezus jeszcze do niego tego zaproszenia nie skierował. Należałoby raczej sądzić, iż jeśli ktoś nie usłyszał tego wezwania, to raczej w wyniku swojej duchowej ślepoty i swojej duchowej głuchoty, a to powinno zachęcić takiego człowieka do pokuty i wyznania grzechów.

Pamiętajmy, nigdy nie pogardzajmy Bogiem, ani Jego Słowem. Pogarda dla Boga i Jego Słowa może być przyczyną naszego ostatecznego upadku.

Uczeń Jezusa Chrystusa zawsze zważa na Słowo i zawsze znajduje w Słowie pełnię radości, a ponieważ ufa swojemu Bogu, jest szczęśliwym człowiekiem (Przyp Sal. 16,20)!

Andrzej Cyrikas – pastor CHWE Bielsko-Biała