Sam Pan dodaje ludzi do swojego Kościoła

Sam Pan dodaje ludzi do swojego Kościoła

dnia 14 sierpnia 2025

Dwa dowody na to, że Bóg nadal działa w kościele są takie: dodaje do niego oddanych uczniów i usuwa z niego tych, którzy nie są zainteresowani podążaniem za Panem. W Piśmie Świętym czytamy:
„Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni.” (W tamtych czasach tylko ci, którzy przyjęli przesłanie uczniostwa, byli uważani za „zbawionych”) (Dzieje Apostolskie 2:47).
„Pan mówi: «Usunę spośród was dumnych i pysznych, a pozostawię wśród was lud pokorny i skromny. Pan, wasz Bóg, będzie wśród was i będzie się radował z was głosem radości»” (Księga Sofoniasza 3:8-17).
Od samego początku widzieliśmy, jak nasz Ojciec Niebieski działa na oba te sposoby w naszym kościele.
W kraju takim jak Indie, zamieszkałym przez ponad miliard ludzi, znalezienie tych, którzy chcą być uczniami Pana Jezusa Chrystusa, jest jak szukanie kilku igieł w stu tysiącach stogów siana! Możemy spędzić całe życie przeszukując te stogi, a i tak znajdziemy tylko jedną lub dwie igły. Bardziej efektywną metodą byłoby umieszczenie bardzo silnych magnesów na zewnątrz tych stogów. Wtedy przy minimalnym wysiłku, za pomocą tychże magnesów igły zostaną wyciągnięte ze stogu siana! Jest to najlepszy i najbardziej skuteczny sposób na znalezienie osób, które są oddane sprawie całym swoim sercem. I tak właśnie Bóg chce, aby to zostało zrobione. Pan Jezus powiedział, że inni poznają, że jesteśmy Jego uczniami, gdy zobaczą naszą miłość do siebie nawzajem (Ewangelia Jana 13:33-35). To nasze świadectwo jako Kościoła ma przyciągać innych do nas.
Naszym pragnieniem było, aby nasz kościół (i wszystkie kościoły, które Pan założył poprzez nas) były takimi magnesami przyciągającymi uczniów z tysięcy stogów siana w Indiach i gdzie indziej.
Ponieważ Pan nakazał nam, abyśmy czynili uczniów (a nie nawracali) (Ewangelia Mateusza 28:18-20), od samego początku głosiliśmy trzy warunki uczniostwa (wspomniane w Ewangelii Łukasza 14:26-33) – miłość do Pana Jezusa ponad wszystko, codzienne umieranie dla siebie i wolność od przywiązania do rzeczy materialnych, które posiadamy. Chcieliśmy zgromadzić w naszych kościołach tylko tych, którzy byli zainteresowani spełnieniem tych warunków bycia uczniem.
Modliliśmy się więc, aby Pan powiększył naszą liczbę o tych, którzy chcieli być takimi uczniami. Nigdy nie zapraszaliśmy nikogo do naszych kościołów. Zależało nam, aby ludzie dołączali do nas z własnej woli. Przez te wszystkie lata, od 1975 roku, nigdy nie zaprosiłem ani jednej osoby, aby została członkiem któregoś z naszych kościołów. Przyjmowaliśmy tylko tych, którzy przyszli do nas całkowicie z własnej woli. Wierzyliśmy, że Pan ześle nam tych, do których zostaliśmy powołani, abyśmy byli ich pasterzami i służyli im. To sam Pan dodaje ludzi do swojego Kościoła. Jezus powiedział: Wszystko, co mi daje Ojciec, przyjdzie do mnie, a tego, kto do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz (Ewangelia Jana 6:37).
Wierzyliśmy, że będzie to również dotyczyło nas, jako Ciała Chrystusa na ziemi.
Pan w niesamowity sposób powiększył grono swoich uczniów. Oto kilka przykładów.
W sąsiednim kraju wybuchła wojna, w wyniku której wiele osób musiało porzucić wszystko i uciekać wraz z rodzinami na małych łodziach. Część z tych łodzi zatonęła na morzu, a wielu ludzi utonęło i zginęło. Jednak niektórzy przeżyli i dotarli do wybrzeży Indii. Rząd indyjski umieścił tych uchodźców w obozie. Kilkoro naszych braci z dwóch kościołów znajdujących się w pobliżu tego obozu odwiedzało ich (emigranci byli nienawróconymi nominalnymi chrześcijanami). Dzielili się z nimi ewangelią. W rezultacie wielu spośród nich narodziło się na nowo. Nasi bracia regularnie odwiedzali ich w obozie i założyli tam kościół. Przez około dwa lata uczestniczyli również w wielu naszych konferencjach w Bangalore i w innych miejscach. Ich chęć do dzielenia się swoimi świadectwami była tak wielka, że podczas naszych konferencji pędzili do ambony i odważnie świadczyli. Inni członkowie naszego kościoła prawie nie mieli okazji, żeby złożyć świadectwa, kiedy tam byli! Wszyscy byliśmy pod wrażeniem ich gorliwości. Podczas jednej z konferencji, po tym jak opowiedziałem o tym, jak Biblia uczy, że żony powinny być posłuszne swoim mężom, tak jak Kościół jest posłuszny Chrystusowi, jedna ze świeżo poślubionych żon, płacząc, modliła się do Pana i błagała Go, aby dał jej łaskę bycia posłuszną żoną od samego początku jej małżeństwa. Nigdy w życiu nie słyszałem, aby żona płakała i modliła się prosząc o to tak żarliwie!
Po około dwóch latach rząd indyjski postanowił odesłać uchodźców z powrotem do ojczyzny. Ale do tego czasu wierzący ci byli już mocno ugruntowani w wierze i mogliśmy wyznaczyć spośród nich trzech starszych, zanim wrócili do swoich domów. Tak więc Bóg idealnie zaplanował czas ich pobytu w Indiach. Wkrótce po powrocie do ojczyzny w ich regionie ponownie wybuchła wojna i zostali oni rozproszeni po trzech różnych obszarach. Ale co zadziwiające, w każdej z tych trzech grup był jeden ze starszych, których wyznaczyliśmy spośród nich! Tym sposobem mogły one funkcjonować jako trzy kościoły pod przewodnictwem tych starszych. Wielu innych również dołączyło do tych kościołów dzięki ich świadectwu. Jeden z naszych braci odwiedził ich kilka razy, organizował spotkania i wspierał ich.
Kolejny z naszych braci postanowił osiedlić się w nowym miejscu, aby założyć tam małą firmę. Tutaj również od czasów Chrystusa nie było ani jednego kościoła. Dzięki świadectwu tego brata niektórzy stali się uczniami i dziś istnieje tam piękny kościół – po raz pierwszy od 2000 lat.
Największym cudem, jaki Bóg dokonał wśród nas w ciągu ostatnich 50 lat, nie jest jednak zakładanie kościołów tam, gdzie przez 2000 lat ich nie było, ale powołanie pobożnych starszych, którzy przewodzą wielu kościołom. Znalezienie duchowo nastawionych przywódców, którzy są gotowi służyć i paść owce Boże bez żadnego wynagrodzenia, jest niesamowitym cudem w kraju takim jak Indie, gdzie większość pracowników chrześcijańskich to pracownicy najemni, a pieniądze pochodzą głównie ze źródeł zagranicznych. Bóg jednak zesłał nam ludzi, którzy od dziesięcioleci służą w naszych kościołach jako starsi i pasterze, nie pobierając za to żadnego wynagrodzenia. Ponieważ nie płacimy żadnemu starszemu pensji, jesteśmy chronieni przed wieloma „chrześcijańskimi oszustami”, którzy w przeciwnym razie dołączyliby do nas. Jest to problem, z którym boryka się obecnie wiele innych kościołów i organizacji chrześcijańskich.
Nasze magnesy rozsiane po całym kraju wyciągnęły kilka dobrych i prawdziwych igieł z stogu siana. Mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości uda nam się wyciągnąć ich jeszcze więcej.
Chwała Panu !!!
Zac Poonen