DUCH ZAŚLEPIENIA cz. II
dnia 2 września 2017
Kto zaś nienawidzi brata swego, jest w ciemności i w ciemności chodzi, i nie wie, dokąd idzie, gdyż ciemność zaślepiła jego oczy. (1J. 2,11)
Zaślepił oczy ich i zatwardził serce ich, aby nie widzieli oczami swymi i nie rozumieli sercem swym, i żeby się nie nawrócili, i żebym ich nie uzdrowił. (J. 12,40)
O innym rodzaju zaślepienia wspomina apostoł Jan w swoim Pierwszym Liście (1J. 2,11). Pisze apostoł: „Kto zaś nienawidzi brata swego, jest w ciemności i w ciemności chodzi, i nie wie, dokąd idzie, gdyż ciemność zaślepiła jego oczy”.
Niestety, ten rodzaj zaślepienia obecny był w Kościele od początku a i dzisiaj niemal w każdym zborze znajdujemy ludzi dotkniętych tym rodzajem duchowej ślepoty. Przyczyną tej ślepoty jest nienawiść! W jedenastym wersecie trzeciego rozdziału odnajdujemy greckie słowo „mison”, które przetłumaczone zostało na język polski jako nienawiść. Jednak znaczenie tego słowa jest zdecydowanie szersze. Oznacza ono również: wstręt, odrazę, pogardę czy brak akceptacji, aż do stanu, gdy się kogoś „nie cierpi”.
Można zadać sobie następujące pytanie: czy to możliwe, aby pośród wierzących w Chrystusa znajdowali się ludzie, którzy tak mogą postępować? Jednakże ten biblijny fragment nie pozostawia żadnych złudzeń – tak, to naprawdę dzieje się w kościele. Słowo „nienawiść” w języku polskim ma tak pejoratywne znaczenie, że żaden członek społeczności kościoła nie przyzna, iż może w jego sercu mieszkać taki grzech. Szersza interpretacja pozwala jednak głębiej wejrzeć w serce każdego z nas i wydobyć złożone na dnie serca, a skrywane przed ludźmi uczucia.
Jak one się objawiają?
Czyż nie zdarza się nam odwracać plecami do ludzi, którzy są naszymi braćmi? Czyż nie ma w nas odrazy do wierzących z powodu ich niedbałości o higienę i czystość? Czy nie ma obok nas ludzi, którym nigdy nie wybaczyliśmy plotek, obmowy i uszczypliwości pod naszym adresem? Czy nie jest tak, że są we wspólnocie ludzie, którym świadomie i z pełną determinacją nie podajemy ręki? Albo czy nie zdarza nam się pozostawać głuchymi na potrzeby i prośby współbraci? Można by mnożyć jeszcze pytania i wymieniać sytuacje, które ujawniają ogromny deficyt miłości w Kościele.
Oczywiście znajdą się ludzie gotowi przekonywać, iż to wszystko, o czym piszę, jest sporą przesadą. Chciałbym jednak przypomnieć, iż kiedy Jezus nauczał na temat cudzołóstwa, wyraźnie powiedział, że aby się go dopuścić, wystarczy na kobietę spojrzeć z pożądliwością! Czytając Boże Słowo zauważamy, że normy etyczne zostały przez Zbawiciela bardzo wysoko podniesione. Jeśli chcemy więc być naśladowcami Pana, winniśmy z uwagą zachowywać jego przykazania (1J. 2,3).
Wiemy, że są pośród nas ludzie, którzy żyją poza przykazaniami Bożymi. Biblia mówi, że duchowe oczy tych ludzi są zaślepione. Konsekwencją tej ślepoty jest całkowita niemożność wypełniania woli Bożej. Ci ludzie „nie wiedzą, dokąd idą”. Warto zauważyć, że niemożność pełnienia woli Bożej nie wynika w tym przypadku z błędów doktrynalnych, ale jest wynikiem moralnej katastrofy. Jezus w czasie swej ziemskiej służby przebywał często z ludźmi, którymi powszechnie gardzono. Prostytutki, trędowaci i celnicy kochali go, a ludzie religijni darzyli nienawiścią.
Usankcjonowany przez świat podział na warstwy społeczne zniknął w Kościele Jezusa. Tutaj wszyscy są siostrami i braćmi w wierze. Dlatego traktowanie kogokolwiek we wspólnocie świętych inaczej, jak tylko w Chrystusowej miłości, zdecydowanie oddala nas od Boga i jego Świętego Słowa. Czy może służyć w Kościele ktokolwiek, kto nie miłuje swoich braci? Oczywiście, że nie! Jego służba prowadzi bowiem tylko do poranienia Kościoła. Taki człowiek, nie znając drogi Bożej i sam tą drogą nie chodząc, nie może nic o tej drodze wiedzieć.
Czy rozumiemy to? Co może nas uratować przed upadkiem w tak przerażający grzech?
Jan apostoł pisze: „Lecz kto zachowuje słowo jego, w tym prawdziwie dopełniła się miłość Boża. Po tym poznajemy, że w Nim jesteśmy” (1J. 2,5). Dalej Jan pisze: „kto mówi, że w nim mieszka, powinien sam tak postępować, jak on postępował” (1J. 2,6). Jeśli chcemy uchronić się przed duchową ślepotą musimy zawsze twardo stać na fundamencie Bożego Słowa. Nasze oczy muszą być oczami Jezusa, a nasze poznanie rzeczywistości winne być zgodne z tym, jak postrzegał tę rzeczywistość Chrystus. On nigdy nie traktował ludzi z nienawiścią. Gdy kierował na kogokolwiek swój wzrok, to zawsze było to spojrzenie pełne miłości i miłosierdzia. On widział ludzi, którzy potrzebują pomocy, wsparcia, ratunku, a ponad wszystko jego zbawiającej łaski.
Czy moje oczy patrzą w podobny sposób? Czy raduje mnie widok moich braci i sióstr w Chrystusie? Bez spojrzenia pełnego miłości nie potrafię wypełniać woli Bożej. Mogę być tylko duchowym ślepcem zagubionym na drodze życia. Biblia ostrzega nas przed zaślepieniem zarówno serca, jak i oczu. Obie te przypadłości mają na celu zniszczenie relacji we wnętrzu Kościoła. Szatan, który nie może zniszczyć Kościoła (Mat. 16,18), próbuje wszelkimi sposobami dotrzeć do ludzi, którzy go stanowią (1Pt. 5,8). Jeśli uda mu się za pomocą grzechu zaślepić serca i oczy takich ludzi, używa ich wtedy w wojnie przeciwko Kościołowi. W tym celu posługuje się cielesnymi pragnieniami i religijną gorliwością (2Tym. 2,25-26). Ludzie ci najczęściej są przekonani, iż pełnią wolę Bożą, a duchowe zaślepienie nie pozwala im poznać prawdy! Pamiętajmy więc, aby duch zaślepienia nigdy nas nie pogrążył. Swoje osobiste bezpieczeństwo mamy tylko w Jezusie Chrystusie – w jego Słowie i osobistej z nim społeczności.
Andrzej Cyrikas