ZAPACH ŚMIERCI
dnia 31 marca 2018
Zaiste, myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni; dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu. A do tego któż jest zdatny? (2Kor. 2, 15-16).
Tym, którzy dają się gubić, Słowa Ewangelii niosą zapach śmierci. Tego trupiego zapachu, nie można w żaden sposób ukryć. Ten zapach jest wyczuwalny w każdym słowie, a każda decyzja jest nim obleczona. Nie pomagają najlepsze nawet kosmetyki i najmodniejsze perfumy; a wszelkie najnowsze kolekcje mody, nie są w stanie zminimalizować woni śmierci. „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją”, powiedział Zbawiciel (Mat. 16,26).
Słowa Jezusa to Słowa Życia. One zawsze przynoszą nadzieję i prowadzą do zwycięstwa nawet wbrew nadziei. Gdy Jezus stanął u grobu Łazarza, wokół niepodzielnie panowała rozpacz (J. 11,1-44). Łzy stały się nawet udziałem Jezusa. Lecz to, co w ludzkich oczach było tryumfem śmierci, w oczach Zbawiciela było początkiem nowego życia!
W tej atmosferze rozpaczy rozległ się donośny głos Chrystusa: „Otwórzcie grób i usuńcie kamień!”
Wielu zebranych zaprotestowało. Racjonalnie argumentowali, wskazując na rozpoczynający się już rozkład ciała i wydobywający się zapach zgnilizny.
Zapach śmierci nie przeraża jednak Boga. Na krzyżu Golgoty Boży Syn pokonał śmierć i jej władza się skończyła. To Chrystus jest Panem życia i śmierci. Mimo to wielu z nas nie chce dać się zbawić, nie chce pozwolić Chrystusowi na skuteczny ratunek. Kochamy własne marzenia i własne plany na życie. Mamy też sporo recept służących nam dla rozwiązania wszelkich zawiłości życia. Nie życzymy sobie, aby Bóg ingerował w nasze sprawy, lub też, nie wierząc w skuteczność takich ingerencji, zawczasu z nich rezygnujemy.
Bóg jest jednak cierpliwy, jest źródłem pełni miłości. Kiedy wreszcie bankrutujemy i składamy swoje życie w grobie klęski, cierpliwy Bóg natychmiast wyczuwa zapach śmierci. Ten długo wyczekiwany zapach dosłownie uwalnia działanie Jego miłości. Ta miłość wylewa się na człowieka bez względu na jego reakcję.
Przypomnijmy sobie, jak dziesięciu trędowatych prosiło o Jego miłość i zostali uzdrowieni. Jednak tylko jeden z nich powrócił, aby oddać pokłon i podziękować Dawcy miłości.
Kiedy Łazarz zachorował natychmiast wezwano Mistrza. Mistrz jednak niczego nie zrobił i nie pospieszył przyjacielowi na ratunek! Często szukając pomocy u Boga nie znajdujemy jej w formie, w której ją sobie wyobrażamy. Nie pojmujemy Bożych myśli i nie chodzimy zbyt często Jego drogami. Dlatego też zdarza się, że konfrontowani z różnymi sytuacjami, płaczemy, gdy trzeba się radować, a radujemy się, gdy powinniśmy się smucić. Jak dalekie od doskonałości jest nasze poznanie Boga. Gdy Chrystus dowiedział się o chorobie Łazarza, zaczekał, aż zapach śmierci dotrze do jego nozdrzy i odbierze wszystkim jakąkolwiek nadzieję.
Boże Słowo uczy nas, że nie każda choroba kończy się śmiercią i nie każde życie trwa zgodnie z oczekiwaniami człowieka. Pan życia i śmierci wie to najlepiej. Lękamy się śmierci i instynktownie się przed nią wzdragamy. Dla Boga jednak jej zapach to najlepsze perfumy. Człowiek pachnący śmiercią jest naprawdę martwy. Ta woń śmierci sprowadziła Syna Bożego na ten świat i woń śmierci zaprowadziła Go na krzyż. Tam na krzyżu ten przeklęty zapach śmierci uległ woni życia.
Człowiek, który dzięki Bożej łasce uświadomi sobie tę prawdę, zwróci się ku Bogu. Taki człowiek wie, że tylko w Chrystusie może odnaleźć swoje życie i uwolnić swojego ducha od zapachu śmierci.
Czy dla każdego z nas jest nadzieja?
Był czas, kiedy Bóg sprowadził Ezechiela do doliny pełnej suchych kości i zadał mu pytanie: „ Czy ożyją te kości?” (Ez. 37,3). Wielu z nas uznałoby, iż jest za późno, aby można było cokolwiek uczynić. Prorok jednakże zdał się na Boga i odpowiedział: „Wszechmocny Panie, Ty wiesz” (Ez. 37,3). Ezechiel znał Boga, znał Jego nieograniczoną moc i dał chwałę Bogu, zwracając się do Niego z tytułem „Wszechmocnego”.
Tak, Bóg taki właśnie jest! Wiedział to Ezechiel i jego udziałem było jedno z najwspanialszych proroctw zapisanych w Biblii. Dolina suchych kości stała się swoistą salą wykładową, w której Bóg udzielił lekcji swojej wszechmocy dla wszystkich i po wszystkie czasy. Na oczach proroka Bóg, krok po kroku, wlewał swoje życie w zabitych, których wyschłe już kości zasłały dolinę. Dla tych suchych kości nie było żadnej nadziei. Kości jednak oblekły się ciałem, a prorok wezwany przez Boga, przywołał Ducha Świętego i ożywcze tchnienie postawiło na nogi tę rzeszę pobitych.
Ten prorok Starego Przymierza miał swój udział w wydarzeniu, którego przesłanie jest radykalnie nowotestamentowe. Tak mówi prorok Ezechiel: „Prorokuj więc i powiedz im: Tak mówi Wszechmocny Pan: Oto Ja otworzę wasze groby i wyprowadzę was z waszych grobów, ludu mój, i wprowadzę was do ziemi izraelskiej. I poznacie, że Ja jestem Pan, gdy otworzę wasze groby i wyprowadzę was z waszych grobów, ludu mój. I tchnę w was moje ożywcze tchnienie, i ożyjecie; i osadzę was w waszej ziemi, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam – mówi Pan.” (Ez. 37,12).
Niezależnie od faktu, iż proroctwo to zapowiada piękną przyszłość narodu wybranego, wskazuje na Boga działającego w mocy, na Boga zdeterminowanego, aby ratować człowieka!
Wezwany przez Chrystusa Łazarz opuścił swój grób. Bóg nie zna takich określeń jak „niemożliwe” i „niewykonalne”. Dolina suchych kości stała się doliną życia, ciemny grób nie zatrzymał Łazarza, a Chrystus o poranku dnia trzeciego uwidocznił tryumf życia. Każdy, kogo dotknie łaska zbawienia, komu przebaczono grzech i obmyto go we krwi Zbawiciela, winien oddawać siebie Bogu „jako ożywiony z martwych” (Rz. 6,13). Zapach śmierci już nie unosi się nad życiem takiego człowieka, a woń życia ku życiu staje się błogosławieństwem dla wielu.
Takiego mamy Boga – Boga, który zawsze jest zwycięzcą!
Andzrzej Cyrikas